Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wigilijne potrawy pełne znaczeń. Zobaczcie, co pojawia się na naszym stole i dlaczego?

Magdalena Mikrut-Majeranek
Magdalena Mikrut-Majeranek
Jak wygląda wigilijne manu?
Jak wygląda wigilijne manu? Aneta Zurek / Polska Press
Zwyczajowo, wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdki zasiadamy do wieczerzy wigilijnej. Stoły uginają się pod ciężarem 12 potraw, a wokół nich gromadzi się cała rodzina, która łamiąc się opłatkiem, życzy sobie pomyślności w nadchodzącym roku. Jak wygląda wigilijne menu? Co symbolizują poszczególne potrawy? Co zmieniło się w ciągu minionych dekad?

Wigilijne potrawy

Barszcz z uszkami czy grzybowa? Makówki czy piernik? A może kasza i ziemniaki? Wigilijne menu podlega metamorfozie.

Zwyczajowo, wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdki zasiadamy do wieczerzy wigilijnej. Stoły uginają się pod ciężarem 12 potraw, a wokół nich gromadzi się cała rodzina, która łamiąc się opłatkiem, życzy sobie pomyślności w nadchodzącym roku. Jak wygląda wigilijne menu? Co symbolizują poszczególne potrawy? Co zmieniło się w ciągu minionych dekad?

Zgodnie z tradycją do wieczerzy wigilijnej trzeba zasiąść w odświętnym ubraniu. Stół powinien być nakryty białym obrusem, pod który można włożyć sianko. – To na pamiątkę tego, że Jezus przyszedł na świat w stajence – wskazuje Joanna Skorupska-Badura, kierownik Działu Edukacji i Popularyzacji Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny” w Chorzowie. Na stole ustawia się krzyż, świece i 12 potraw. – W kulturze ludowej funkcjonowało przekonanie, że wszystko to, co potrzebne podczas wieczerzy powinno stać na stole lub przy nim. Tak, aby gospodyni nie musiała wstawać podczas jedzenia. Wierzono, że w przeciwnym razie domowników czekało nieszczęście, a nawet śmierć. Z czasów przedwojennych pochodzi jeszcze jeden zwyczaj. Mianowicie, tradycja pozwalała jedynie na podgrzewanie potraw w święta, a nie na ich przyrządzanie. Wszystko należało ugotować przed świętami, a później jedynie serwować – wylicza Joanna Skorupska-Badura. Wieczerzę rozpoczyna łamanie się opłatkiem. - Dawniej, kiedy nie było jeszcze opłatka, ludzie łamali się chlebem albo jabłkiem. Ten ostatni zwyczaj występował w Beskidzie Śląskim. Chodzi o zwyczaj dzielenia się czymś, składania sobie życzeń i wybaczenia – podkreśla przedstawicielka chorzowskiego muzeum.

Wigilijne menu ewoluowało

Początkowo świąteczny jadłospis opierał się na produktach, które były uprawiane w danym gospodarstwie, dlatego też na stołach królowały ziemniaki, groch i kapusta. - Wierzono, że można zagwarantować sobie urodzaj, jeśli spożyje się kapustę z grochem. Magiczne znaczenie przypisywano kaszy, dlatego jemy np. moczkę. Miała chronić przed świerzbem i wrzodami – wylicza Joanna Skorupska-Badura i dodaje: - Podczas wigilii zazwyczaj jedzono to, co w danym gospodarstwie było pod ręką. Jeżeli gospodyni miała dużo grzybów, to robiono grzybową. Jeśli z kolei gospodarz uprawiał buraki, to gotował barszcz. Teraz nie ma to znaczenia. Spożywa się zazwyczaj to, co bardziej nam smakuje. Z czasem menu zostało wzbogacone o zupy, ryby i słodkie wypieki. Każda potrawa pojawiająca się na wigilijnym stole ma znaczenie symboliczne. - Należy pamiętać o tym, że każda potrawa ma także swoje regionalne znaczenie, ale nie w każdym regionie były te same potrawy – mówi Anna Grabińska-Szczęśniak, kierownik Działu Etnografii Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. – Możemy jednak powiedzieć, że potrawy były robione z tych samym produktów – dodaje. Jako przykład mogą posłużyć dania przyrządzane z maku. Znamy przecież makówki, makiełki czy kutię. - Potrawy z maku były w całej Polsce, ale różniły się od siebie, miały swoje regionalne nazwy - podkreśla Grabińska-Szczęśniak.

Świąteczne menu ulega modyfikacji. W ciągu minionych dekad znacznie się zmieniło. To, które jest nam dziś znane, niekoniecznie pojawiało się na stole naszych przodków. Taka sytuacja występuje m.in. w przypadku karpia, który stanowi dziś obowiązkowy element bożonarodzeniowego jadłospisu. Okazuje się, że zagościł na wigilijnym stole stosunkowo niedawno. – Ryba na wigilijnym stole była zawsze, ale karp już niekoniecznie. Dziś wydaje nam się, że karp to podstawa, ale wcześniej wcale tak nie było. Powszechny stał się w okresie powojennym, natomiast wcześniej pojawiał się na stole wigilijnym w latach 30. XX wieku, ale nie u każdego. Początkowo w trakcie wieczerzy wigilijnej spożywali go mieszkańcy miast, gdzie trafiał z hodowli dworskiej, bo to tam był hodowany. Mieszczaństwo jadało bardziej szlachetne ryby niż karp, natomiast biedniejsi przyrządzali przede wszystkim śledzie, ale też stynki i sandacze – wyjaśnia Anna Grabińska-Szczęśniak.

Karp karpiowi nie jest równy

Karp nadal króluje na wielu stołach i to w różnych odsłonach, bo jako smażony, w galarecie, czy „po żydowsku”. - Co ciekawe, dziś mówimy, że jemy karpia „po żydowsku”, ale dawniej jadało się „karpia po polsku”. Ryba ta była w lekko słodkawym sosie, który swój smak zawdzięczał m.in. tartemu piernikowi, piwu, rodzynkom i odrobinie miodu. Ten karp, który dziś jest dla nas tradycyjną potrawą, to moda powojenna. Minister Hilary Minc wpadł na pomysł, że ryba musi być na każdym wigilijnym stole, a ponieważ karp był rybą łatwa i tanią w hodowli, to padło na niego – mówi Anna Grabińska-Szczęśniak. Wspomniany minister przemysłu zdecydował się na ten krok w 1948 r. i zainicjował tworzenie Państwowych Gospodarstw Rybackich, zajmujących się m.in. hodowlą karpi. Co więcej, zgodnie z tradycją warto zachować łuski karpia i schować je do portfela. Mają zapewnić dobrobyt i pomyślność w kolejnym roku.

Jednym z najbardziej popularnych dań pojawiającym się na śląskim stole są makówki, czyli bożonarodzeniowe słodkości. To bułki moczone w słodkim mleku, wymieszane z miodem i tartym makiem. Czasami dodaje się do nich migdały i orzechy. - Mak jest bardzo ważnym produktem. Już w kulturze starosłowiańskiej mak traktowany był jako produkt wyjątkowy. Chodziło głównie o jego właściwości usypiające, uspokajające, odurzające. Wigilię traktowano jako czas, kiedy pojawiają się nasi przodkowie. Kiedyś zostawiało się dodatkowy talerz na stole nie dla zbłąkanego wędrowca, ale dla duszy zmarłego. Po to też przyrządzało się potrawy z maku, bo one umożliwiają mediacje z zaświatami i dają nadzieję na spokojny sen. Oprócz tego mówiło się, że owoc maku, czyli makówka, ma tysiące nasion. Kojarzono to później z urodzajem i płodnością – mówi Anna Grabińska-Szczęśniak.

Siemieniotka – królowa wigilijnych zup?

Obecnie podczas wieczerzy wigilijnej raczymy się barszczem z uszkami lub zupą grzybową, rzadziej rybną. Nieliczni jednak wierni są śląskiej tradycji przyrządzania siemieniotki. - Siemieniotka to trudna w przygotowaniu potrawa. Jej gotowanie było czasochłonne i zaczynano już dzień przed wigilią – przyznaje Joanna Skorupska-Badura. Receptura jej przygotowania jest skomplikowana. - Najpierw trzeba było przemielić konopie przez żarna, a to ciężka praca. Każda gospodyni musiała sobie namleć kaszy jaglanej na mąkę, która była potrzebna do przygotowania siemieniotki. Ziarna konopi gotowano w osolonej i ocukrzonej wodzie tak długo aż popękały. Następnie wodę z gotowania odlewano do osobnego naczynia, a konopie tłuczono w żelaznym lub kamiennym garnku tłuczkiem na miazgę. Potem zalewano konopie wrzącą wodą, dokładnie płukano aż woda stawała się biała i zlewano przez sito do naczynia, w którym zbierano wywar z konopi. Przecieranie powtarzano nieraz pięciokrotnie aż z konopi pozostawały same łuski, a w naczyniu zebrało się wystarczająco konopnej polewki. Stawiano ją później na piecu i zasypywano drobno zmieloną kaszą jaglaną, po czym chwilę gotowano. Dla podniesienia smaku dodawano trochę soli i cukru – wyjaśnia Joanna Skorupska-Badura.

Wielu zdecydowało się na usunięcie wspomnianej zupy z menu z uwagi na to, że jej przygotowanie jest czasochłonne, a i smak niekoniecznie zachwyca. Zmiany wynikają z prozaicznych przyczyn. Zmieniają się nam warunki życia, gust kulinarny, na rynku dostępne są inne produkty, a niemal nikt nie bazuje już wyłącznie na tym, co sam wyhoduje. Staramy się też bardziej eksperymentować.

Kolejną tradycyjną śląską potrawą jest moczka. – Mówi się, że obok siemieniotki to jedna z najstarszych, śląskich, wigilijnych potraw obrzędowych. Pierwotnie był to gęsty sos na zasmażce z dodatkiem czosnku, gruszki, piernika, grzybów i pasternaku. Moczkę podawano do klusek jęczmiennych czy tzw. klusek śląskich. Dopiero później pojawiły się różne jej odmiany. Gospodynie dodawały to, co miały w gospodarstwie, bądź dopasowywały smak potrawy do gustu domowników – przyznaje Anna Grabińska-Szczęśniak. Tym sposobem pojawiła się moczka śliwkowa, powidłowa, gruszkowa, jagodowa, chrzanowa, koprowa czy piernikowa. Ta ostatnia do dziś święci triumfy. Jest najpopularniejszą i najbardziej lubianą odmianą moczki. – Z moczką eksperymentowano. Dodawano różne bakalie, orzechy, ale wiem też, że są osoby robiące moczkę na zupie rybnej – dodaje etnograf.

Na wigilijnym stole nie może też zabraknąć kompotu z suszu. Dlaczego? Chodzi o jego prozdrowotny wpływ. – Susz obecny był od zawsze. Robimy kompot z suszonych śliwek, jabłek i gruszek, aby pomóc sobie w trawieniu tak obfitego posiłku – wskazuje Joanna Skorupska-Badura.

A jak świąteczne menu wygląda w innych zakątkach Polski?

- Mówienie o łódzkich tradycjach jest o tyle trudne, że region ten jest terenem pogranicza trzech wielkich krain historycznych - Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza. Wystarczy wyjechać kilka kilometrów od aglomeracji na zachód, wschód czy południe, aby dostrzec inne wpływy kulturowe – wyjaśnia dr Sebastian Adamkiewicz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.

Dodaje też, że zarówno Łódź, jak i miasta okoliczne rosły dzięki ludności napływowej. I to właśnie w tym należy upatrywać przyczyny różnorodności kulinarnej występującej na wigilijnych stołach. - Gdybym jednak miał się pokusić o wymienienie kilku uniwersalnych potraw, które w różnych formach przewijają się przez stoły, a jednocześnie są lokalną tradycją, to w pierwszej kolejności chyba wymieniłbym zupy na bazie grzybów. Na łódzkich stołach częściej goszczą zupy grzybowe i barszcze z grzybami niż czerwony barszcz z uszkami. Pewną tradycją jest też robienie własnoręcznego makaronu do grzybowej - koniecznie grubego. Ma być to symbol obfitości – wyjaśnia dr Adamkiewicz. Co jeszcze gości na wigilijnym stole w okolicach Łodzi? To przede wszystkim kasze - gryczana i jęczmienna. - Pierwsza przynosić miała zdrowie, druga powodzenie finansowe. W części domów podawane są też ziemniaki gotowane w skórce, przy czym dotyczy to głównie zachodniej części regionu – wylicza historyk. I w Łodzi nie może zabraknąć pierogów czy karpia. - Warto jednak dodać, że karp nie był tradycyjną potrawą na regionalnych stołach. Powszechniejszy był śledź podawany w różnych wersjach - bardziej wytrawnych lub słodkich. Przyczyna popularności jest prozaiczna. Dla robotników śledź był po prostu tańszy i bardziej przystępny – podkreśla dr Sebastian Adamkiewicz. Historyk dodaje też, że w świątecznym menu znajdziemy jeszcze m.in. kapustę kiszoną, gotowaną z grochem, która jest niezwykle sycąca i sytość symbolizuje. - Natomiast najbardziej charakterystyczną potrawą napływową są makiełki - coś w rodzaju śląskich makówek, czyli masy makowej połączonej z bakaliami i namoczonym w mleku pieczywem. W łódzkiem wykonuje się je w dwóch wersjach - albo ze wspomnianą bułką, albo z łazankami. Ta druga wersja dotarła tu być może z Zagłębia, gdzie właśnie taki sposób przygotowania makiełek jest popularny – zdradza historyk.

Wędrując palcem po mapie w kierunku północnym, docieramy do Gniezna. - Od kiedy pamiętam na stole wigilijnym zawsze musiało znajdować się minimum 12 potraw. Zaczynaliśmy wieczerzę od barszczu z klasycznymi uszkami. Głównym daniem były ryby. Królował smażony karp, ale tak naprawdę dominowały śledzie - w śmietanie, oleju i w sosie greckim. Nie brakowało też grochu z kapustą, kapusty z grzybami i moich ulubionych makiełek - makaronu z masą makową. Całość dopełniały ziemniaki, chleb i sos grzybowy - wspomina pani Judyta z Gniezna.

Kontynuując podróż przez Polskę i świąteczne tradycje kulinarne warto zatrzymać się w województwie warmińsko-mazurskim. - Cechą charakterystyczną regionów, które po II wojnie światowej zostały włączone do Polski jest mocno wymieszana tradycja i lokalna tożsamość, która właściwie wykrystalizowała się dopiero w drugiej połowie XX wieku. Widać to także na wigilijnych talerzach – przyznaje Jakub Jagodziński z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu i dodaje: - Duże zdziwienie wśród moich znajomych wywołuje np. przepis na uszka, który przywiozła z Wilna moja babcia. Nazwa jest myląca, ponieważ to potrawa, w której farsz z suszonych grzybów i z kapusty znajduje się w grubym cieście drożdżowym, a całość smażona jest na głębokim oleju. Danie podawane jest z barszczem, ale w kubku. Tym samym z powszechnie znanymi uszkami, moją ulubioną regionalną potrawę łączy skład farszu i podawanie jej z barszczem. Ponadto na stole znajdują się śledzie w różnych sosach, a deserem kresowym jest u nas kutia.

A jak wigilijne menu wygląda na Podlasiu? Jedną z tradycyjnych potraw serwowanych w tym regionie jest kutia. Na stole króluje barszcz z uszkami i pojawiają się trzy rodzaje ryby: po grecku, karp w galarecie oraz obowiązkowo śledzie. – W wielu mieszkaniach nadal funkcjonuje zwyczaj, że wigilia jest bezmięsna i bezalkoholowa – wskazuje Julia Obrycka. Dodaje też, że wieczerza rozpoczyna się od przełamania się opłatkiem. - W regionie mieszka wiele osób prawosławnych i oni dzielą się prosforą, a nie opłatkiem – dodaje.

Jak widać choć gusty kulinarne się zmieniają, nadal w większości jesteśmy wierni tradycji, choć coraz chętniej eksperymentujemy z wigilijnym menu. Jest jednak pewien element wspólny dla mieszkańców całej Polski – ryba, choć w różnych odsłonach.

COMPONENT {"params":{"text":"Skąd wzięła się choinka?","id":"skad-wziela-sie-choinka"},"component":"subheading"}

Dla świątecznego klimatu ważna jest też oprawa. Jednym z elementów, którego nie może zabraknąć jest zielone drzewko strojone przez całą rodzinę. Święta Bożego Narodzenia nieodłącznie kojarzą się nam dziś z choinką. Dawniej ubierana zazwyczaj w wigilię, a obecnie cieszy oczy domowników najczęściej już od połowy grudnia. Kariera świątecznego drzewka, podobnie jak w przypadku karpia, także nie jest aż tak długa, jak mogłoby się wydawać. - Choinka to zwyczaj, który przyszedł do nas z Niemiec. Pojawił się w okresie międzywojennym. Początkowo ubierano ją jedynie w miastach, później zwyczaj przyjął się także na wsiach – zdradza Joanna Skorupska-Badura. Przyznaje też, że zanim choinka zagościła w śląskich domach, stawiano betlejki, czyli ręcznie wykonywane szopki. Zwyczaj ten sięga XVII wieku. - _Był mały żłobek, przy którym w czasie świąt zbierała się rodzina. Betlejki musiały być wykonywane własnoręcznie. Ważne było to, aby umieścić w niej jak najwięcej zwierząt_– wskazuje Joanna Skorupska-Badura.

Drugą tradycją związaną ze zdobieniem domów była podłaźniczka. - To zielona gałązka pochodząca z drzewa iglastego, która była zatykana we framudze drzwi, albo podwieszana pod sufitem i strojona – wyjaśnia przedstawicielka chorzowskiego muzeum. Dekorowano ją jabłkami, orzechami, ciasteczkami, kolorową bibułą, słomianymi gwiazdkami czy wstążkami. Zwyczaj ten kultywowany był nie tylko na Śląsku, ale też na Podhalu, Pogórzu, ziemi sądeckiej i krakowskiej. Joanna Skorupska-Badura wskazuje, że choinka także posiada symboliczne znaczenie. Jako, że jest zielona, symbolizuje drzewo życia. Oplatające ją łańcuchy to wąż, który skusił Ewę do popełnienia grzechu, a znajdująca się samym szczycie gwiazda to wyobrażenie Gwiazdy Betlejemskiej, która wskazała drogę Mędrcom ze Wschodu do miejsca narodzin Jezusa Chrystusa w Betlejem.

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wigilijne potrawy pełne znaczeń. Zobaczcie, co pojawia się na naszym stole i dlaczego? - Bytom Nasze Miasto

Wróć na kozy.naszemiasto.pl Nasze Miasto