Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiatr wywiał turystów z Beskidów. Pustawe deptaki, umiarkowany ruch na stokach, czyli szału w biznesie nie ma

Jacek Drost
Jacek Drost
Jeśli do jutra nic się nie zmieni, to o ostatnim zimowym weekendzie w Beskidach, górale żyjący z turystów będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. W sobotę 13 marca gości w beskidzkich miejscowościach było jak na lekarstwo. O szturmie czy inwazji turystów trudno było mówić. Honoru przyjezdnych bronili jedynie narciarze i snowboardziści, którzy starali się wykorzystać być może ostatni moment zimowe szaleństwo.

Sporo słońca, temperatura na lekkim plusie, ustąpująca powoli zima i lekki powiew wiosny powinny ściągnąć do beskidzkich miejscowości turystyczny m.in. Szczyrku, Wisły czy Ustronia tłumy gości. Tak się jednak nie stało, przynajmniej w sobotę 13 marca o szturmie czy inwazji przyjezdnych trudno mówić.

Korków do Szczyrku nie było. To nie żart!

O tym, że z turystami może być problem dawał do zrozumienia już sam dojazd do Szczyrku. Około godziny 10.30 nie było z nim najmniejszych problemów, tradycyjnych korków próżno było wypatrywać, ruch odbywał się płynnie, a wzdłuż ul. Beskidzkiej w Szczyrku było mnóstwo wolnych miejsc parkingowych, co w ostatnich tygodniach nie było takie oczywiste.

Nieco (ale tylko nieco) tłoczniej robiło się przy ośrodkach narciarskich, ale i tam raczej problemów ze znalezieniem miejsc postojowych nie było. Bez problemów można było zaparkować przy Centralnym Ośrodku Sportu, kompleksie Szczyrk Mountain Resort czy stacji Biały Krzyż.

- Warunki mamy dobre, ale ruch jest słaby. Wszystko przez wiatr - ocenił jeden z pracowników stacji Biały Krzyż, gdzie na stoku jeździło trochę dzieci, głównie uczących się pod okiem instruktorów jazdy na nartach. Dodał, że liczyli na ten weekend, bo w tygodniu ruch jest bardzo słaby. Na dodatek nie wiadomo, jak długo stacje narciarskie pozostaną otwarte, bo liczba zakażonych koronawirusem w województwie śląskim w ostatnich dniach drastycznie rośnie. - Chcielibyśmy dociągnąć do świąt, ale nie wiadomo czy się uda - stwierdził.

Faktycznie od kilkunastu godzin w Beskidach mocno wieje, w porywach do ponad 80 kilometrów na godzinę. Z powodu silnego wiatru przed południem nie kursowała m.in. gondola na Halę Skrzyczeńską. W efekcie na popularnych trasach narciarskich SMR tłoku nie było, nie było także kolejek do kas biletowych czy punktów gastronomicznych. Ścisk robił się jedynie przy bramkach do wyciągów - można było odnieść wrażenie, że każdy chce jak najszybciej wyjechać w górę, by znaleźć się na stoku. Niestety, o zachowaniu dystansu społecznego można było zapomnieć.

Nie tylko wiatr spędza góralom sen z powiek

Jednak silny wiatr czy epidemia koronawirusa to niejedyne problemy właścicieli stacji narciarskich. Sen z powiek spędzają im także skiturowcy. Zamknięcie przed kilkoma tygodniami ośrodków narciarskich sprawiło, że wiele osób przerzuciło się na skitury. Zainwestowali w sprzęt, zasmakowali nowej formy aktywności, poczuli niezależność i to, że zostają im w kieszeniach pieniądze, które musieliby wydać na skipassy.

Pracownicy z Białego Krzyża opowiadają, że jeszcze nie zdążą otworzyć stacji, a już pobliski parking jest pełny - to skiturowcy przyjeżdżają wczesnym rankiem, idą w góry, a później zjeżdżają trasami narciarskimi. Im wyciągi nie są do szczęścia potrzebne.

Pustawe centrum górskiej miejscowości

Zdecydowanie słaby ruch panował przed południem w centrum Szczyrku. Nielicznych turystów można było spotkać na pl. Świętego Jakuba, tętniąca zazwyczaj życiem ul. Beskidzka też nie była oblegana. Tu jakaś para, kawałek dalej jakaś rodzinka. Sprzedawcy oscypków, góralskich pamiątek i restauratorzy próżno wypatrywali klientów.

- Chyba ludzie zaspokoili głód wyjazdów - stwierdziła obrazowo pani Aneta, sprzedająca pamiątki. I wyjaśniła, co miała na myśli - kiedy stoki przez kilka tygodni były zamknięte, to kiedy je otworzyli, każdych chciał choć na chwilę wyskoczyć w góry, nadrobić stracony czas, nie przeszkadzała mu nawet pogoda - przed paroma tygodniami ludzie jechali do Szczyrku nawet podczas intensywnych opadów śniegu, co zakrawało na czyste szaleństwo. - Teraz już na nartach pojeździli, ferie minęły, pogoda jest jaka jest, więc klientów co kot napłakał - oceniła.

Mieszkańcy Szczyrku żyjący z turystów, z którymi rozmawiałem, zastanawiają się czy przypadkiem słaby ruch nie jest spowodowany także tym, że ludzie z mniejszym optymizmem patrzą w przyszłość - epidemii koronawirusa końca nie widać, wzrost cen towarów i usług zaczyna być coraz bardziej widoczny, a taki wyjazd, nawet jednodniowy kosztuje.

- Za dojazd trzeba zapłacić, za jakąś przekąskę również. Tu kawka, tam soczek. A paliwo już jest po ponad 5 złotych, zwykłe danie obiadowe kosztuje prawie 30 złotych. Może ludzie zaczynają zaciskać pasa? Chyba nie można weekend w weekend szaleć? - zastanawiał się pan Tadeusz sprzedający oscypki w centrum Szczyrku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wiatr wywiał turystów z Beskidów. Pustawe deptaki, umiarkowany ruch na stokach, czyli szału w biznesie nie ma - Żywiec Nasze Miasto

Wróć na kozy.naszemiasto.pl Nasze Miasto