Przed bielskim zakładem fryzjerskim na ul. 3 Maja, znajdującym się naprzeciwko hotelu President, już od rana tworzyły się kilkuosobowe kolejki. W ogonku stali głównie panowie. Na pierwszy rzut oka było widać, że ich głowy dawno nie miały do czynienia z nożyczkami.
- Z niecierpliwością czekałem na ten dzień. Doczekałem się. Spodziewałem się większej kolejki, ale nie jest źle - opowiadał Damian Pieronek z Bielska-Białej, stały klient salonu fryzjerskiego na ul. 3 Maja. Dodał, że przecz cały czas, kiedy zakłady fryzjerskie były zamknięte, nawet nie próbował się podciąć.
Inny ze stałych klientów dodawał, że kolejka szybko idzie. - Czeka się 10-15 minut i można wchodzić - mówił uśmiechając się zza maseczki.
- Spodziewałyśmy się takiego ruchu, bo zakład był przez dwa miesiące zamknięty, a działamy tutaj od ponad 20 lat i mamy wielu stałych klientów. Klienci stęsknili się za nami, a my a nimi - mówiła reporterowi DZ Anna Małkiewicz. Dodała, że salon został otwarty o godz. 7.30 i od razu byli klienci, praktycznie są cały czas. Podejrzewa, że taki ruch w salonie potrwa przez jakieś dwa tygodnie.
Pani Ania podkreśliła, że pracownicy salonu stosują się do wszystkich zaleceń dotyczących bezpieczeństwa, choć już wcześniej wiele z nich było przestrzeganych. - Przecież już wcześniej dezynfekowałyśmy narzędzia. Jedynym utrudnieniem są tak naprawdę maseczki, bo ciężko się w nich pracuje, ciężko klientowi wyciąć koło uszu jak ma założoną maseczkę - powiedziała Anna Małkiewicz. Dodała także, że ceny strzyżenia niewiele wzrosły, bo też podrożały wszystkie środki, z których korzystają.
Kolejka chętnych do strzyżenia stała także przed innym popularnym bielskim salonem przy ul. Przechód 1. Jeden ze starszych panów chciał wejść do salonu prosto z ulicy, ale dowiedział się, że powinien wcześniej się zapisać.
- Dzisiaj już nie zostanę ostrzyżony. Niech pan popatrzy na moje kudły, a miałem takie krótkie włosy jak tamten pan - skinął ręką starszy bielszczanin w stronę przechodzącego obok krótko ostrzyżonego mężczyzny. I dodał zniechęcony na odchodnym: Mam na tą całą sytuację swoje zdanie. Szkoda gadać...
- Tak, mamy zapisy. Dlatego w zakładzie jest tylko jeden klient. Po skończonym strzyżeniu dezynfekuję narzędzia. Co 40 minut wchodzi następny. I mam święty spokój - stwierdziła fryzjerka Janina Bałaklejewska z salonu fryzjerskiego przy ul. Przechód. Dodała, że takiego ruchu spodziewa się przez następne dwa miesiące. - Ceny nie wzrosły, bo to byłoby nie w porządku wobec klientów - podkreśliła pani Janina.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?