Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie zaszczepisz się, nie polecisz? Linie lotnicze bez wyjścia: muszą chronić wszystkich pasażerów. Rozwiązaniem są paszporty zdrowotne?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Pięć dni na Korfu za 856 zł, Kapsztad za 1,5 tys. zł, przelot z Krakowa i tydzień w czterogwiazdkowym hotelu w Tajlandii za 2 tys. zł, wyprawa klasą business do Meksyku i z powrotem za 4 tys. zł… Podróże nigdy nie były tak tanie: linie lotnicze i biura podróży zasypują nas fantastycznymi ofertami, ale coraz częściej obwarowują je warunkiem: jeśli chcesz lecieć, musisz się zaszczepić przeciwko koronawirusowi. Eksperci przekonują, że to może być standardowy wymóg w najbliższych latach. A może w ogóle po wsze czasy.

- Musimy przywyknąć do myśli, że wymóg zaszczepienia zostanie z nami jako standard w lotnictwie pasażerskim i to nie tylko w przełomowym – miejmy nadzieję - 2021 roku, ale i w latach kolejnych. Być może warunek ten zostanie z nami na zawsze, podobnie jak stało się to z zakazem palenia na pokładzie samolotu czy nakazem zapinania pasów przy starcie i lądowaniu

– mówi dr Artur Bartoszewicz, ekspert ds. rynku lotniczego ze Szkoły Głównej Handlowej.

Jego zdaniem, mimo zastrzeżeń i kontrowersji, trzeba się liczyć z tym, że rozwiązanie to zostanie wprowadzone wkrótce przez wszystkie linie lotnicze na wszystkich trasach i kierunkach.

„Linie lotnicze bez wyjścia”

– Przewoźnicy nie mają wyjścia: żeby wrócić do normalnego latania i odbudować biznes, muszą chronić pasażerów. Wszystkich bez wyjątku. To raczej oczywiste, że jedynym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa jest zaszczepienie się podróżnych. Wprawdzie szczepionka nie daje stuprocentowej odporności na zakażenie, ale wraz z innymi środkami ochronnymi, jak maseczki, dezynfekcja i mycie rąk, może się stać skutecznym panaceum na podstawowe pandemiczne problemy, jakie sparaliżowały ruch lotniczy w 2020 roku – przekonuje dr Bartoszewicz.

Jego zdaniem, wybór jest oczywisty: albo dalsze utrzymywanie obostrzeń i zakazów (różnych w różnych krajach, co wywołuje totalny chaos i wspomniany paraliż lotów), albo powszechny wymóg szczepień u pasażerów chcących korzystać z usług linii lotniczych.

Ekspert wyjaśnia, że „nikt nikogo nie zmusza do latania”. Natomiast każdy, kto chce lecieć samolotem, musi od dawna spełnić określone warunki. Np. na pokład samolotu nie wolno zabierać mnóstwa przedmiotów (w tym własnych napojów zakupionych poza określoną strefą lotniska), przed wejściem do strefy odlotów trzeba się poddać de facto rewizji (czasem wręcz osobistej), na pokładzie trzeba zapinać pasy i nie wolno używać urządzeń elektronicznych przy starcie i lądowaniu.

- Od lat obowiązuje także zakaz palenia, który wprowadzono z uwagi na zdrowie i bezpieczeństwo współpasażerów palaczy. Teraz na takiej samej zasadzie może być wprowadzony wymóg szczepień – właśnie po to, by chronić współpasażerów – komentuje ekspert z SGH. Zwraca przy tym uwagę, że już przed pandemią osoby udające się do różnych krajów miały obowiązek się zaszczepić i nikt nie robił z tego problemu, ani nie próbował twierdzić, że to narusza jego wolności osobiste.

- Nie spełnisz warunku, nie polecisz. To banalnie proste – kwituje Artur Bartoszewicz.

Podróże lotnicze w pandemii: obowiązkowe szczepienia i testy? W pierwszej fazie czy na zawsze

Już w grudniu, na wieść o zatwierdzeniu przez amerykańskie i europejskie agendy medyczne pierwszej szczepionki na COVID-19, prezes znanej australijskiej linii Qantas zapowiedział, że w przypadku połączeń międzynarodowych pasażerowie będą mogli wejść na pokład tylko z dokumentem potwierdzającym zaszczepienie na koronawirusa.

W kolejnych dniach inne globalne linie przedstawiły swe pomysły na funkcjonowanie w nowej rzeczywistości. Singapore Airlines ogłosiła, że na dwóch trasach międzynarodowych zaczyna testować system „paszportów zdrowotnych” zawierających dane nie tylko o aktualnych szczepieniach danego pasażera, ale i o wszystkich jego testach oraz ich wynikach. „Paszporty” wprowadzane są we współpracy z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Przewoźników Lotniczych (IATA), które stworzyło IATA Travel Pass – w domyśle: standard dla wszystkich linii; bez takiego standardu trudno będzie odbudować siatkę połączeń w skali globu.

Jak działa „paszport zdrowotny”? Każdy figurujący (dobrowolnie) w systemie pasażer otrzyma specjalny kod QR. Podczas standardowej kontroli na lotnisku pokaże go odpowiednim służbom, a te będą mogły błyskawicznie sprawdzić, czy spełnia wymogi zdrowotne, by polecieć (czyli: czy aktualne testy dały wynik ujemny, albo czy się skutecznie zaszczepił).

„Paszport” z kodem QR jest o tyle wygodny, że pasażer nie musi mieć przy sobie tony (wymagających weryfikacji) zaświadczeń, a biurokracja w punktach kontrolnych jest ograniczona do minimum i właściwie zautomatyzowana (pasażer spełniający warunki „zaświeci” w systemie na zielono, a nie spełniający lub kontrowersyjny – na czerwono lub żółto). To z kolei zdecydowanie przyśpiesza odprawę, a więc ułatwia podróżowanie – wszystkim tym, którzy są gotowi się szczepić i testować w imię latania.

Szef niemieckiej Lufthansy Carsten Spohr (w rozmowie z “Welt am Sonntag”) potwierdził, że szczepienie i testowanie może się stać standardem w podróżach lotniczych na większe odległości.

„Uważam, że w niedalekiej przyszłości każdy pasażer wybierający się w podróż na trasach międzykontynentalnych będzie musiał przedstawić certyfikat zaszczepienia przeciw COVID-19 lub negatywny wynik testu” – stwierdził Spohr. Zastrzegł przy tym, że „zaszczepienie się na pewno nie będzie niezbędnym warunkiem wejścia na pokład” i dodał, że „Lufthansa nie może i nie chce wprowadzać takich przepisów”. Ale…

W opinii Spohra, do ożywienia podróży samolotowych dojdzie w trzech fazach. W pierwszej pasażerowie zostaną objęci obowiązkiem wykonywania tzw. szybkich testów na COVID tuż przed wejściem na pokład samolotu. W drugiej będą mieli pozostawiony wybór: albo przed podróżą przedstawią negatywny wynik testu, albo okażą świadectwo zaszczepienia. Dopiero w trzeciej – gdy epidemia całkiem zniknie, a jej ogniska nie będą się pojawiać nigdzie w świecie - te wymogi mogłyby całkowicie zniknąć.

W swej wypowiedzi dla niemieckich mediów szef Lufthansy zaapelował do przywódców Unii Europejskiej, USA, Chin i innych krajów o stworzenie i wprowadzenie jednolitych kryteriów przekraczania granic i wsiadania na pokład, które byłyby stosowane na całym świecie – przez wszystkich przewoźników i na wszystkich lotniskach. W przeciwnym razie odbudowa ruchu lotniczego nie będzie możliwa.

Kampania Ryanair, która doprowadziła do furii antyszczepionkowców: „Zaszczep się i leć”

W Boże Narodzenie uwagę amatorów podróży w całej Polsce (i nie tylko) przykuła nowa kampania promocyjna tanich irlandzkich linii lotniczych Ryanair: „Zaszczep się i leć” (z angielska „jab and go”, co nawiązuje do popularnego hasła „kiss & fly” używanego dla oznaczenia parkingów przy lotniskach).

Reklama pojawia się regularnie w telewizji i popularnych serwisach internetowych, a zawiera wyjaśnienie, że „szczepionki będą niedługo dostępne” i zachęca, aby w związku z tym już dziś „zarezerwować letnią przygodę”. Z tej okazji linia udostępnia podróżnym milion promocyjnych biletów po 89 zł; pasażerowie zachowują przy tym możliwość zmiany rezerwacji bez żadnych opłat – gdyby zaskoczyły ich jakieś nowe obostrzenia. Oczywiście, muszą jednak pokryć ewentualną różnicę w cenie samego biletu.

Reklama spodobała się wielu potencjalnym pasażerom, wśród których bardzo liczni są zwolennicy powszechnych szczepień na koronawirusa. Została jednak w mediach społecznościowych ostro skrytykowana przez antyszczepionkowców oraz „szczepionkowych sceptyków”, utrzymujących, że szczepionki na COVID-19 zostały wprowadzone „zbyt szybko”, „bez odpowiednich badań”. Mimo odpierających tego rodzaju zarzuty rzeczowych wyjaśnień najwybitniejszych ekspertów oraz jednoznacznego stanowiska wszystkich agend odpowiedzialnych za zdrowie publicznie, w tym dopuszczanie do użycia nowych medykamentów, wrogowie szczepień i sceptycy przekonują, że nie wolno nikogo zmuszać do przyjęcia leku, ani tym bardziej uzależniać od tego możliwości odbycia podróży samolotem lub innym środkiem transportu. Część z nich nazwało więc kampanię Ryanaira „absurdalną”, a nawet „obrzydliwą”.

Ich adwersarze odpowiadają na to dokładnie to, co powiedział dr Bartoszewicz: Nikt nie ma obowiązku latać, natomiast ten, kto chce latać, musi spełnić określone warunki. Jeśli warunkiem lotu za 89 zł będzie zaszczepienie się, wielu amatorów podróżowania gotowych jest skorzystać z takiej oferty.

Dr Grzesiowski: - Przymusowe szczepienia i testy pasażerów? Nie. To linia lotnicza ma zapewnić bezpieczeństwo, a nie na odwrót

Dr Paweł Grzesiowski, znany immunolog i ekspert w dziedzinie zdrowia publicznego, w grudniowej rozmowie z reporterem popularnego podróżniczego portalu Fly4free.pl, skrytykował pomysł obowiązkowego szczepienia wszystkich chcących podróżować samolotami:

– To linia lotnicza musi w obecnej sytuacji zapewnić bezpieczeństwo pasażerom, a nie na odwrót – podkreślił. I dodał: - Oczywiście, prezesowi prywatnej linii lotniczej wolno ustalać zasady we własnej firmie, ale jeśli zaczniemy dzielić ludzi, to obudzi demony i może być uznane za nową formę segregacji. Bo co ma zrobić osoba, która chce lecieć do Australii, ale ma przeciwskazania do zaszczepienia się, na przykład bierze leki obniżające odporność? Taka osoba nie jest zaszczepiona nie dlatego, że nie chce, ale nie może. A co z ozdrowieńcem, który ma przeciwciała i na razie nie wiadomo, czy musi się szczepić? Te słowa mają więc bardzo głębokie drugie dno. O ile jestem orędownikiem szczepień, to uważam stosowanie takich prymitywnych metod wymuszania za nową formę segregowania ludzi, która może być bardzo źle zrozumiana. Stanie się to wodą na młyn dla antyszczepionkowców – wyliczył dr Grzesiowski.

Podzielił się także wątpliwościami na temat przymusowych testów: - Czy linia lotnicza może żądać naszych wyników badań? I co ten wynik ma udowodnić? Rozumiem to, że dany kraj może chcieć testować przyjezdnych, są międzynarodowe umowy, na mocy których takie państwa jak Grecja, Egipt czy Islandia testują osoby przekraczające granicę albo automatycznie kierują je na kwarantannę. To jest polityka danego państwa, które może odmówić wjazdu osobie bez testu. Nie do końca się z tym zgadzam, ale wróćmy do kwestii paszportu i załóżmy, że będzie działał jak chipowa karta kredytowa – wszystko będzie scentralizowane. Tylko co z tego? Pacjent może przecież zachorować drugi raz, przenosić zakażenie w sposób bezobjawowy i nikt nie będzie go badał. Takie rozwiązania to marzenia ludzi, którzy nie zrozumieli epidemii. To, że człowiek zakażony bezobjawowo wsiądzie do samolotu, nie jest niebezpieczne dla współpasażerów, jeśli samolot ma odpowiednie zabezpieczenia, ale stanowi zagrożenie dla miejsca, do którego on leci. Nie tędy droga – nie możemy przerzucać odpowiedzialności na pasażera, to wszystko jest po stronie organizatora wypoczynku. Przewoźnicy mają do tego cały szereg mechanizmów: wentylację, maseczki, ograniczenie liczby zajętych miejsc. Uważam, że takie paszporty nie zostaną wprowadzone na szeroką skalę – to jest zbyt skomplikowana choroba, w której nie ma prostego wyniku zdrowy-chory. Zwłaszcza, że okres jej wylęgania to dwa tygodnie – stwierdził immunolog w rozmowie z reporterem Fly4free.pl,

Na pytanie, jak duży wpływ będzie miała szczepionka na nasze życie i po jakim czasie wrócimy do… względnej normalności, dr Grzesiowski odparł:

– Wcześniej niż za rok nie możemy nawet marzyć o jakichkolwiek populacyjnych efektach szczepień. Żeby odnieść jakiś efekt w sensie uzyskania bariery odpornościowej musimy zaszczepić przynajmniej 60 procent Polaków, czyli jakieś 20 milionów ludzi. To operacja o skali, jakiej jeszcze nie było XXI wieku. Załóżmy, że będą 2 tysiące gabinetów szczepień, które będą musiały zaszczepić 40 mln dawek, bo szczepienia są dwudawkowe. 40 mln dawek wykonanych w 2 tysiącach punktów szczepień równa się 20 tysięcy osób w każdym punkcie, w którym dziennie jesteśmy w stanie zaszczepić 50 osób. Przy takich założeniach, zaszczepienie 20 mln Polaków potrwa 400 dni roboczych. A nie wiemy. czy uda się zorganizować tyle punktów szczepień, bo mamy niewielkie rezerwy wśród lekarzy i pielęgniarek. A może korzystniej zorganizować po kilka dużych punktów szczepień na województwo, w halach wystawowych czy na stadionach? A może w obszarach mniej zaludnionych lepsze są mobilne punkty szczepień „szczepionkobusy”? Te decyzje są jeszcze przed nami.

Dr Grzesiowski wyznał przy tym, że nie spodziewa się, by dzięki szczepieniom koronawirus zupełnie znikł. - Ale możemy zabezpieczyć grupy ryzyka i osoby, które najciężej przechodzą koronawirusa. Szczepiąc starszych sprawimy, że nie będą tak często trafiali do szpitali, a w efekcie służba zdrowia będzie się też mogła zająć osobami cierpiącymi na inne choroby. Największym efektem szczepionki powinien być więc spadek umieralności i ciężkich zachorowań. Przynajmniej w pierwszym etapie – wyjaśnił ekspert.

Dr Artur Bartoszewicz z SGH podkreśla, że zdaniem wielu specjalistów od zdrowia publicznego wiek XXI jest i pozostanie wiekiem pandemii – wybuch kolejnych globalnych plag pozostaje kwestią czasu, a całkowite zniknięcie samego COVID-19 też wydaje się wątpliwe.

– Wszystko zatem wskazuje na to, że będziemy musieli nauczyć się w funkcjonować w świecie pandemii lub zagrożonym pandemią. A to oznacza standardowe stosowanie określonych procedur i wymogów: nie tylko higieny, ale i szczepień – kwituje ekspert.

FLESZ - Rząd wyśle zaproszenie na szczepienie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na kozy.naszemiasto.pl Nasze Miasto